Dziś pierwszy raz od dawna wstałam bez wyrzutów sumienia, bez smutku i załamki. Mimo, że obudziłam się po jedenastej nie poczułam znanego mi zawodu. Pomyślałam po prostu to co powinnam pomyśleć - "Przynajmniej wyspałam się przed nocką".
Słońce za oknem świeciło, i na szczęście nadal świeci, i to mnie bardzo ucieszyło.
Z optymizmem wstałam, poszłam z psem i wzięłam prysznic. Na spokojnie zrobiłam sobie kawę, która mi wyszła idealnie, co też zazwyczaj mi nie wychodzi i tak sobie powoli sprzątam. Zaraz zrobię obiadek i wróci M. z pracy.
I aby tak mi optymistycznie było do samego rana :)
To miłe uczucie, gdy cały świat sprzyja :) Trzeba czerpać siłę z takich chwil. A kawka wygląda pierwsza klasa :P
OdpowiedzUsuńWyszuty sumienia od razu po obudzeniu? To dręczyło mnie latami. Ciągle robiłam to co niezgodne z moim sumieniem, a potem nawet jak wszystko było okej to wyrzuty wciąż mnie nie opuszczały.
OdpowiedzUsuńNagle to wszystko zniknęło... A może to przez to, iż przestałam jeść. Myśli o śniadaniu i o tym, że włożę coś do swoich ust sprawiły, że mam po co wstawać.
https://ikiyks.blogspot.com/?m=0
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo i idealnie! I byle tak było w każdy poniedziałek-bo jaki poniedziałek, taki cały tydzień! :)
OdpowiedzUsuń