Balansuje na granicy optymizmu i uczucia, że wszystko jest nie tak. Nie
umiem pozbyć się tego uczucia choć bardzo chcę.
Tamten tydzień był dobry. Z niecierpliwością czekaliśmy z M. na weekend. Pogoda
dopisała. Było ognisko, grzebanie w ziemi, przeplewiłam kwietnik, nacieszyłam
oczy widokiem kiełkujących roślin i cebulek. W niedziele skończyliśmy
kompostownik. Zrobiło się ładnie.
Obok naszej działki sąsiad strzelał z wiatrówki gazowej, małej broni.
Zaczęliśmy rozmawiać o moim strzelaniu, o tym, że od lat wybieramy się na
strzelnicę i wybrać się nie potrafimy. Idąc za ciosem po powrocie z działki mój
mąż mi kupił ze swoich odłożonych pieniążków wiatrówkę, strzelbę, łamaną w
lufie, taką jak mi się podoba najbardziej. Dla zainteresowanych - Wiatrówka Crosman Copperhead 4,5 mm.
Cieszyłam się bardzo, czekałam na nią z niecierpliwością, wczoraj jeszcze
chciałam brać urlop żeby móc ją przetestować... i poszłam do pracy.
Jedno małe potknięcie, nawet nie wiem czy moje, i upomnienie pisemne, za bubel
z którego schodzą etykiety, prawdopodobnie przeklejane. Powinnam się nie
martwić, nie ja jedna dostałam, ale z moim doświadczeniem... Wszystko
runęło, staram się uśmiechać ale mi nie wychodzi.
Budzę się rano, tak 11.05, prawie rano, i znowu czuję zawód, miałam wstać o 8-9
i posprzątać bo syf nieziemski, ze względu, że weekend spędziłam na
działce a nie z odkurzaczem i mopem w dłoni. Dół.
Patrzę na telefon a tam sms od M, że na stole leży dla mnie mały upominek.
Wstaje a tam kwiaty, które musiał wczoraj wieczorem gdzieś przede mną ukryć.
A po 15 minutach znalazłam, na tym samym stole, Kinder Maxi King. Ślepa jestem.
Uwielbiam Maxi Kinga ale nawet nie ucieszyłam się. Nie umiałam. Wiem i czuje,
że Mateusz się postarał, że chciał pokazać jak mnie kocha... a ja... choć
doceniam niespodziankę i to prawdziwą bo zazwyczaj się domyślam gdy coś
planuje... nie potrafię się cieszyć.
Za oknem świeci słońce ale dziś mi nie pomoże.
Są takie dni, kiedy człowiek nie potrafi się uśmiechnąć. Czasami tydzień chodzę smutna i milcząca. Wszyscy pytają co się dzieje, a ja zwyczajnie czasami muszę się posmucić. Melancholicy tak mają. Nie przejmowałabym się tym. Jest wiosna. Stan przejściowy. Jak zrobi się cieplej i bardziej słonecznie, zaraz chęci do życia wrócą ;)
OdpowiedzUsuńMoże masz rację. Może poprostu jestem melancholikiem... I tak mam, że często łapie mnie zdołowanie, że małe rzeczy mnie przytłaczają... Eh., a wolałam mówić o sobie optymistyczno-pesymistyczna :P
Usuń