wtorek, 13 grudnia 2016

Antyspołeczno-świąteczna.



   Taka właśnie jestem - antyspołeczna.
Niby nie mam problemu z przebywaniem wśród ludzi ale najlepiej czuję się gdy jestem sama. Samotność mi nie przeszkadza. Nadchodzą Święta. Niby je lubię, uwielbiam ubierać choinkę, słuchać świątecznej muzyki... ale zawsze przed Świętami się denerwuję. Trzeba zrobić te wszystkie prezenty... Gdy już je robię to wpadam w zakupowy szał i sprawia mi to radość ale nim się do tego wezmę zawsze się denerwuję, co kupić, komu i czy zdarzę. Najchętniej to bym wyjechała gdzieś gdzie nie ma nikogo i miałabym święty spokój. Denerwuje mnie to "musisz odwiedzić wszystkich". Zamiast w Święta odpoczywać (taaa wiem, w rodzinnym gronie) to jeżdżę po wszystkich. Może nie miałabym z tym problemu gdybym nie musiała wszystkich odwiedzać i mieć tak napięty harmonogram, że w domu w Święta nigdy mnie nie ma. Po za Wigilią, która jakimś cudem wywalczyłam i spędzam ją z mężem w domu, zazwyczaj z teściową, ale do tego chyba się już przyzwyczaiłam.

  No ale...w  tym roku ma być inaczej :D
W tym roku Wigilię spędzamy sami, Boże Narodzenie spędzamy spokojnie w domu, przyjeżdża do nas teściowa. A co w domu to w domu, to u siebie. A Drugi Dzień Świąt chyba u taty. Chyba, jeszcze się nie dogadałam. Tyle, że do taty to też na spokojnie. Do niego nie trzeba jeździć na cały dzień, najlepiej już na śniadanie aż do późnego wieczora, jak jeździ się do mojej mamy czy jak teściowej się zawsze marzy.
W tym roku moje Święta będą spokojne.

  Mama jest w Niemczech od roku więc do niej nie jedziemy (a zazwyczaj się jechało na cały dzień, z czego gotowała tyle, że wojsko by wykarmiła a potem był żal, że my nie jemy). Siostra jedzie do mamy, akurat z nią nie miałam problemów bo jej wystarczało, że widzimy się u mamy i taty, nie musiałam jej dodatkowo odwiedzać w domu . Szwagierka spędza w tym roku Święta sama, swoją mamę zaprosiła na Wigilię a potem zasłużenie odpoczywa. Z tatą już pisałam, ale tym się nie martwię bo jak pojedziemy do niego w poniedziałek, to na spokojnie i po ciachu się pozbieramy.     

  No i mam faktycznie spokojne Święta. Bo wyobraźcie sobie, w skrócie, że zazwyczaj wyglądało to tak: Wigilią z teściową. Kolejny dzień - cały - u mojej mamy (z siostrą i rodzeństwem przyrodnim - dzieci ojczyma). Kolejny do teściowej bo trzeba ją odwiedzić w domu, zazwyczaj była też szwagierka z rodziną, popołudniu wszyscy na herbatę do babci i z powrotem na kolację do teściowej, czyli cały dzień. Następny do taty (i tu już brakuje Dni Świątecznych). Zazwyczaj musiałam tak jakoś kombinować żeby z kimś spotkać się po Świętach a to zawsze skandal. Chyba, że czasami mama poszła na rękę i spotkanie zrobiła w urodziny ojczyma, które są kilka dni po Świętach.                   
Masakra.

  Więc w tym roku muszę się jakoś lepiej nastawić na Święta bo mam faktycznie spokój, wczoraj wzięłam wolne w pracy żeby kupić na spokojnie większość prezentów. Zostało mi klika ale to już na spokojnie.
Problem jest w tym, że ja cały czas czuję się zmęczona, ile bym nie spała, i wiecznie na wszystko brakuje mi czasu i sił. I chętnie bym wzięła dwa tygodnie urlopu (którego nie mam) i odpoczęła, na spokojnie upiekła pierniki, ubrała choinkę, posprzątała i po prostu poczuła, że idą Święta. Bez denerwowania się i pośpiechu.

wtorek, 6 grudnia 2016

Krople wody

Moje życie jest jak krople wody.
Gdy nabierzesz wody w dłonie, jakbyś się nie starał to i tak wycieknie Ci małymi kroplami do jakiejś wielkiej wanny. Choć zastanawiam się czy jestem w wannie czy może w jakimś oceanie. Czasami może i jest jak lustro, gładkie, ale zazwyczaj jest niespokojne, pieniące się i rozbryzgujące krople na prawo i lewo. A ja jak bym nie próbowała nie złapie ich, uciekną mi, mijając mnie i ginąć. Jak czas.

Czuję się jakbym była na plaży, siedziała na miękkim piasku... ale tak naprawdę ten piasek uwiera mnie w...
Niby czuję się szczęśliwa, odprężona, słucham szumu oceanu, nad głową gnają chmury, czuję drobne krople na mej twarzy... Cieszę się lenistwem i nic nieróbstwem. Ale gdy wstanę, otrzepię się z piasku, zetrę krople wody z twarzy okazuję się, że... jestem zła. Czuję, że życie mi ucieka. Ale dlaczego? Przecież jestem szczęśliwa...
A czuje, że wszystko mnie mija, ucieka, jak te krople wody, które mnie minęły gnane wiatrem. Jak ten piasek, który przeleciał mi miedzy palcami...