środa, 25 stycznia 2017

Bez sensu.

  Szaro, buro i ponuro. Jestem wiecznie śpiąca, zmęczona i ogólnie zdołowana.

  Gdy uda mi się zmotywować do działania to zazwyczaj trwa to godzinę, dwie, dobrze jest jak cały dzień.
Gdy sobie poukładam wszystko w głowie, gdy obiorę jakiś plan to następnego dnia wydaje mi się on już wcale taki nie rewelacyjny, taki bez sensu... jakby sensu nic już za specjalnie nie miało.
Praca, dom, praca. Tak się czuję.

  Gdzie moja motywacja? Gdzie moje pasje?
Nigdy nie robiłam postanowień Noworocznych. Ale w tym roku, choć nie pełni świadomie, chciałam zmienić kilka rzeczy. Wrócić do rysunku, wyjść czasem gdzieś z aparatem, poprawić relacje z rodziną... Może czasem wyjść na spacer, choć ta aktywność, z którą kiedyś nie miałam problemu, teraz jakoś napawa mnie pesymistycznymi myślami.

  Pragnę słońca, wiosny, wtedy jakoś jest łatwiej. Będzie znowu działka i kopanie w ziemi. Chociaż tyle z aktywności i pasji. Ale zimą, zimą wegetuję, a z roku na rok jest smutniej, gorzej.