poniedziałek, 27 lutego 2017

Optymistycznie.

   Dziś pierwszy raz od dawna wstałam bez wyrzutów sumienia, bez smutku i załamki. Mimo, że obudziłam się po jedenastej nie poczułam znanego mi zawodu. Pomyślałam po prostu to co powinnam pomyśleć - "Przynajmniej wyspałam się przed nocką".
Słońce za oknem świeciło, i na szczęście nadal świeci, i to mnie bardzo ucieszyło.
Z optymizmem wstałam, poszłam z psem i wzięłam prysznic. Na spokojnie zrobiłam sobie kawę, która mi wyszła idealnie, co też zazwyczaj mi nie wychodzi i tak sobie powoli sprzątam. Zaraz zrobię obiadek i wróci M. z pracy.
  I aby tak mi optymistycznie było do samego rana :)

poniedziałek, 13 lutego 2017

Plany.


   Nie poszłam dziś do pracy.
Nie dlatego, że jestem chora czy dlatego, że nie lubię swojej pracy... Dlatego, że w tej chwili jestem zdrowa i prace mam okej. Paradoks?
 
  Do tej pory nie miałam za specjalnego szczęścia do pracy. Rożnie bywało. Zazwyczaj jak było okej to szybko się kończyło, gdy było chujowo to pracowałam dwa lata i straciłam menstruację. To moja 10 praca, coś około, licząc te, które miałam nadzieje, że będą na dłużej a okazywały się tymczasowe. Lubię ją. Choć swoje trzeba zrobić i nie raz nie mam czasu iść się napić. Przede wszystkim dogaduje się z ludźmi. A to największy plus. Po drugie, pracuję tam ponad półtorej roku i od jedenastu miesięcy jestem pod firmą. Więc mogę powiedzieć, że mam stałą pracę, a to drugi duży plus. Ale dziś jestem w domu. Bo praca zaczyna mnie męczyć, nie dlatego, że przestałam ją lubić, tylko dlatego, że czuję, że nie powinno mnie w niej już być... Rok temu czekałam jak tylko przejdę pod firmę. W poprzedniej pracy (nim ją straciłam) zaczęliśmy starać się o dziecko... no ale pracę straciłam i trzeba było znowu to przełożyć. Prędzej też przekładaliśmy... I co? Mija prawie rok i nie jestem w ciąży, nie mówiąc, że w domu nie ma małego dzieciątka. Nic nie układa się tak jakbym chciała. Ciągle czuję te krople wody, które wyciekają mi między palcami...

Zdjęcie z: http://dekadenci.pl/img/2002/czas/
  Ciągle jestem chora, jak zdrowieje nie trwa to długo. Gdy w październiku poszłam do lekarza, po dwóch miesiącach starania się o dziecko i nie brania z tej okazji żadnych leków, okazało się, że muszę iść od razu na antybiotyk bo poszło mi w płuca, a dusiłam się już tak jakbym miała je wypluć. I tak przełożyliśmy to znowu. Dostałam skierowanie do laryngologa, od niego do alergologa i na prześwietlenie zatok. Z  czym też był problem bo okazało się po perypetiach, że nie chodzi o zwykłe rtg ale o tomografię. Zdemotywowana długim czekaniem i kolejnym przekładaniem nawet nie zadzwoniłam do przychodzi w których są tomografie wykonywane.
 
  Dziś byłam u alergologa, miałam nadzieje, że pójdzie szybko, zrobią mi testy i wykluczę tę opcję bo wiem, że alergii nie mam, prędzej mi wyjdzie coś na tym prześwietleniu ale... szybko nie poszło. Testy 1 marca choć mężowi zrobiono z marszu, może dlatego, że jest pacjentem tej przychodni i był już odczulany. Może... A ja dostałam receptę na lek podwyższający odporność, w sumie szczepionkę, Ismigen. Na pytanie czy mogę to brać starając się o dziecko lekarz się zmieszał. Zaproponował przełożenie starania się o ciążę, w końcu to tylko trzy miesiące. A lepsza odporność mi się przyda jeśli chcę się starać. Racja ale... znowu trzy miesiące. Nie chciałam już mieszać, że już wczoraj się staraliśmy, owulację teoretycznie mam jutro, bo cykl też nie do końca regularny. Wróciłam do domu, sprawdziłam ten Ismigen, opinie bardzo dobre, cena 100zł. "Nie brać starając się o ciąże lub będąc w ciąży". Więc poczekam... poczekam jak zwykle... jeśli jestem w ciąży to... jeśli nie to wykupię receptę. Wzięłam się w garść, zadzwoniłam do jednej z przychodni, tomografia na drugą połowę maja jak przyjdę ze skierowaniem to mnie zapiszą. Do kolejnej się nie dodzwoniłam, wysłałam zgłoszenie ze skanem skierowania. Do trzeciej i ostatniej w Gliwicach, która takie rzeczy robi nawet nie dzwoniłam, na onkolog mają bardzo odległe terminy, nie dziwię się.
 
  Dobiło mnie to, dobiło mnie kolejne przekładanie, stanie w miejscu choć czas mija. Rozpłakałam się Mateuszowi. Chyba mam dość choć staram się trzymać w kupie. W kupie, idealny dobór słów... Policzyłam wszystko. Teoretycznie dobrze... skończę brać Inofem oraz wit. D i E, którą przepisał mi ginekolog. Zrobię też terapię tym Ismigenem. I będzie  koniec maja i tomografia. Może w końcu się wyjaśni czemu tak często choruję na zatoki. Może pomoże mi ten Ismigen... A może... może okaże się marcu, że jestem w ciąży... Choć to mało prawdopodobne.



poniedziałek, 6 lutego 2017

Jutro.

Jutro.
Jutro to zrobię... Jutro już na pewno. Jutro wezmę się w garść... Zmobilizuję, zrobię... Jutro.
Kurwa. I tak już nie wiem od kiedy.