czwartek, 2 sierpnia 2018

Nowy dzień


Dziś jest już mi lepiej.
Nie ma to jak popłakać sobie do poduszki, poprzytulać trochę psa, i poczytać dobrą książkę żeby oderwać myśli od smutku. Potem wrócił już małżonek mój jedyny, i choć wad ma wiele, ba, ja też ideałem nie jestem, to przy nim jest od razu lepiej :) Poprzytulał, pooglądał ze mną Władcę Pierścieni, spędził po prostu czas. I za to go kocham.
Nie to, że problemy i smutki zniknęły, po prostu czuje się lepiej. Choć motywacji żeby coś zrobić ze sobą, a choćby w mieszkaniu, np. odkurzyć, jakoś nie ma. To przynajmniej nie czuję się dziś już taka bezsilna. Chociaż musiałam przełożyć wizytę u ginekologa i okazało się, że termin wypadł mi dopiero w październiku (kurwa!), to jeszcze się tym nie dobijam. Grunt to wziąć się w garść!

2 komentarze:

  1. Głowa do góry :)

    Swoją drogą heja, jestem tutaj pierwszy raz.
    Szkoda, że tak mało piszesz. Pozdrawiam i trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń